W końcu przyszedł dzień wyjazdu…
Pobudka o 3;30, ostatnie ‘poprawki’ i w drogę. Oczywiście
wyjechałam za późno, do tego doszły korki w warszawie, niby nie duże, ale przez
nie traciliśmy cenny czas. Na lotnisku też nie obyło się bez problemów.
Najpierw za ciężki bagaż, potem lot opóźniał się, najpierw 10 minut, potem
kolejne 20… Gdy nadszedł upragniony czas boardingu, okazało się, że mam złą
kartę pokładową! Byłam na niej Beatą, a nie Ewą. W ogóle tego nie zauważyłam!
Jednak Panie zajmujące się tą kontrolą były przygotowane (zdążyli się pewnie
wcześniej zorientować, że jest coś nie tak w ststemie ^^ ), jednak dziwnie dopytywały się o mój bagaż, przez
cały lot później myślałam czy moja walizka na pewno doleci do Londynu, a nie na
przykład do Kairu…
Wystartować udało nam się z godzinnym opóźnieniem, którego
powodem był ‘korek powietrzny’ (nie wiem jak dla innych, dla mnie to bardzo
śmiesznie brzmi ^^ ). Lot minął bez większych rewelacji. Muszę przyznać, że
Londyn wygląda niesamowicie z lotu ptaka. Jest przeogromny! Podobnie jak
lotnisko Heathrow. Byłam pewna, że nie uda mi się pokonać odległości pomiędzy
wyjściem z samolotu a odebraniem bagażu. Mój bagaż
doleciał. Wszystko się udało pomimo małych zawirowań, bez problemu znalazłam
Pana taksówkarza, który dzielnie trzymał kartkę z moim imieniem i nazwiskiem.
Po godzinie jazdy dotarłam w końcu do celu mojej podróży, miejsca gdzie spędzę
najbliższe kilka miesięcy. Jest pięknie.
Dom jest baaardzo duży, jeszcze się w nim gubię i nie czuję
się pewnie gdy idę do kuchni czy łazienki (nie jestem pewna czy dojdę do
odpowiedniego miejsca ). Co do mojego pokoju, a w zasadzie dwóch pokoi…
Sypialnia z przeogromnym łóżkiem, mogę spać w poprzek i nie wystają mi nogi, do
tego jest bardzo wysokie . Mam do swojej dyspozycji również salonik z TV i
setkami płyt DVD chyba z każdym filmem wyprodukowanym przez ostatnie 30 lat.
Jednak najbardziej do gustu przypadł mi ogród. Odrobinę
przypomina mi ten z książki Frances Hodgson Burnett , jest pełno zakamarków po
których biegają dwa urocze spaniele. Myślę, że spędzę tam parę wieczorów dopóki
jest jeszcze dość ciepło :). (zdjęcia będę dodawać sukcesywnie ^^ ). Znalazłam nawet huśtawki!
Zostałam przywitana przez hostmamę i dzieciaki. Bardzo się
ucieszyli na mój przyjazd, czekali z niecierpliwością przez te opóźnienia.
Na dobry początek z dwojga dzieci, którymi miałam się
zajmować zrobiło się czworo. Do Scarlett przyszły koleżanki, bardzo urocze siostry. Jedna z nich została na noc
więc było ciekawie :). Hector na początku był bardzo nieśmiały,
jednak po zabawie wozem strażackim ( i po tym jak pochwaliłam się, że w
Sokołowie jest jednostka straży ^^ ) myślę, że zyskałam jego zaufanie, więc jest coraz
lepiej. Czuję, że czas spędzony tutaj w East Malling będzie bardzo wyjątkowy i
wesoły!
Dziś pojechaliśmy
pociągiem do Maidstone, gdzie będę chodzić do szkoły językowej :)
super! czekam na zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńŁóżko masz jeszcze fajniejsze niż to Sokołowskie :)
OdpowiedzUsuńdodawaj zdjęcia i wyślij mi kartkę, pamiętaj :D buziaczki :*