niedziela, 24 lutego 2013

Even if it leads nowhere.

20/02/2013

   Wiosna w UK zaczęła się już w lutym. 3 tygodnie temu kwitły przebiśniegi, pączki liści na drzewach też już są od jakiegoś czasu, słońce świeci i tak przyjemnie grzeje, że aż chce się być na dworze.  To dość zabawne, ale ta pogoda przypomina mi polski przełom marca i kwietnia, wracanie ze szkoły z ciężkim plecakiem po 8 lekcjach i myślą w głowie ‘o 19:00 angielski, a jeszcze go nie odrobiłam… a jutro wejściówka z geografii…’ . Taka pogoda bardzo kojarzy mi się ze zmęczeniem po ciężkim dniu w liceum. Dziwne, bo wiosną wszystko, teoretycznie, się budzi do życia. Nawet niedźwiedzie po śnie zimowym. A ja mimo, że bardzo wiosnę lubię, mam takie dziwne skojarzenie. 



 
   ‘Jaka będzie pogoda w Polsce jak pojedziesz na koniec marca?’  zapytał mnie ostatnio host, na co odparłam  ‘Taka jak tu teraz.’  W UK nie ma takiej zimy jak w Polsce, wiosna jest dużo wcześniej, ale… drodzy Brytyjczycy… o gorącym lecie możecie pomarzyć. :)





   Odbiegając od tematu pogody… W ostatnią niedzielę wybrałam się do Londynu. Mimo iż pchle targi okazały się zwykłym rynkiem (chyba, że nie trafiłam tam gdzie chciałam, co jest bardzo możliwe :) ), a o Londyńskim Fashion Week’u całkiem zapomniałam, to bardzo się ta wyprawa udała. Przeszłam od Shoreditch, przez targi, Tower Bridge, Elephant and Castle,  London Bridge, aż po The Monument. Nogi bolały mnie przez dwa następne dni ale w tak piękną pogodę, z kubkiem truskawek w czekoladzie w ręku było naprawdę fajnie. Chyba częściej, będąc w stolicy Anglii, muszę porzucić metro i spacerować. Londyn ma kilka oblicz. Jedno z nich to oblicze biznesowe – Canary Wharf, okolice Liverpool Street, jest też,oczywiście, oblicze turystyczne- od Buckingham Palace po muzeum Madame Tussaud  i jest jeszcze jedno – ulice będące z dala od turystycznego czy biznesowego zgiełku. Zwykłe ulice, pełne szeregowych domów i sklepów ‘u hindusa’ , zupełnie nie pasujące do świetności Londynu, a będące jego duszą. Według mnie jest to bardzo tajemnicze miasto gdzie uśmiechający się do ciebie zwykli ludzie mieszają się z kibicami jadącymi na mecze i turystami. Myślę, że Londyn ma w sobie wiele zagadek, które tylko czekają aby je odkryć. :)























 















UPDATE (22/02/2013) : spadł śnieg. A tak się cieszyłam z wiosny…..


poniedziałek, 11 lutego 2013

Year of the Snake.




   Największa celebracja Chińskiego Nowego Roku – Roku Węża poza Azją! Londyn, Trafalgar Square!  Biegające między ludźmi smoki, lampiony, tradycyjne chińskie stroje, stragany z chińskimi przekąskami, zapachy, kolory, emocje!  Tak właśnie to sobie wyobrażałam, zupełnie inaczej niż organizatorzy zabawy w stolicy Anglii. No może nie zupełnie inaczej – lampiony były. No i stragany z papierowymi smokami i chińskimi sosami ( cztery buteleczki za 4 funty! Cóż za okazja! ). Nie mogę pominąć również stoisk sieci telefonicznych, wiecie, że do Chin można dzwonić po 20p za minutę? Nie chcę robić publicznej reklamy, ale jeśli ktoś chce to mogę podać nazwę sieci telefonicznej (przydźwigałam nawet ulotkę – po chińsku, ale co tam), pewnie wszyscy mamy ‘kogoś’ w Chinach, prawda? 






   Żebym jeszcze bardziej czuła się zawiedziona, ktoś, tam na górze, odpowiedzialny za pogodę zesłał deszcz. Niby nie powinno mnie to dziwić ale myślałam, że utrzymam moją dobrą passę  ‘ jak jadę do Londynu – jest piękna/ ładna pogoda”. Czyli zamiast kolorowych Chin miałam szaro-buro-mokrą Anglię z równie mokrymi lampionami. Cud, miód i orzeszki ( fajne powiedzenie, chyba z czasów gimnazjum M.?) .





   Ale, żeby nie narzekać cały czas, muszę powiedzieć, że chociaż posłuchałam języka chińskiego. Chińczyków wprawdzie było znacznie mniej niż turystów i anglików ale byli zauważalni (ciekawe dlaczego?) i słyszalni też. 




   Ogólnie nie było źle ale spodziewałam się, że będzie lepiej.  Chyba naprawdę muszę ( i chcę) pojechać do Chin, bo żadne europejskie, i podejrzewam że amerykańskie też, Chinatown nie zastąpi tej prawdziwie azjatyckiej atmosfery.


W Maidstone za to smoki były.





A na koniec :                          
KUNG HEI FAT CHOI !!!!


XOXO