Dreszczyk emocji, niepewność czy wszystko dobrze pamiętam. „We will shortly be arriving at
London Victoria” słyszę w głośnikach. Po chwili już kieruję się do
stacji metra. Nic się nie zmieniło. Wszystko jest takie jak trzy lata temu.
Uśmiecham się do siebie, ale nikt się na mnie dziwnie nie patrzy, mijająca mnie
dziewczyna odwzajemnia grymas, chociaż w ogóle mnie nie zna i przecież nie wie
co mnie tak ucieszyło. Dziwne, zazwyczaj spotykam się z zupełnie inna reakcją,
bardziej niesympatyczną i złośliwą.
Uśmiecham się dalej
czekając na metro. „Tęskniłam” zwracam się w myślach do nadjeżdżającego
pociągu. Londyńskie ‘the tube’ jest zupełnie inne niż metro w Warszawie czy
Madrycie, w moim odczuciu oczywiście. Chociaż między londyńską Victorią i
madryckim Nuevos Ministerios jest pewne podobieństwo – są pogmatwane, przez co
tak samo ich nie lubię :) . The tube ma swój klimat, nie wiem dlaczego ale dla
mnie jest specyficzne, magiczne, tajemnicze. Na bardzo małej przestrzeni na
peronie czy w pociągu, mieszczą się jednocześnie ludzie wszystkich ras i
religii, wielu narodowości. Podobnie jest na ulicach. Londyn jest miastem
europejskim, z teoretyczną dominacją rasy kaukaskiej, jednak w praktyce wydaje
mi się, że „biali” ludzie stanowią zaledwie 1/3 część mieszkańców tego miasta.
Przemykają prawie niezauważalni pomiędzy ludźmi od jasno brązowego koloru skóry
po tak ciemny, że wydaje się niemal czarny, od niebieskich oczu przez zielone
po czarne i skośne. Podobnie jest z językiem, co szczególnie dało się zauważyć
na targu Portobello. Słyszałam hiszpański, włoski, rosyjski, niemiecki, polski,
francuski, japoński, chiński, koreański i wiele innych, których niestety nie
potrafię nazwać, a angielskiego prawie wcale. „Co jest?!” pomyślałam. Tyle języków
na jednej ulicy, podczas zaledwie jednej godziny w stolicy anglojęzycznego
kraju. Niesamowite! W Polsce, w Warszawie nigdy się z takim zjawiskiem nie
spotkałam i zapewne nigdy nie spotkam (Wietnamczycy na ‘stadionie’ to za mało
:) ). Londyn przyciąga zarówno turystów, ludzi chcących zarobić więcej niż w
ojczyźnie czy ludzi takich jak ja oczarowanych tym miastem i swobodą jaka tu
panuje.
Stolica Wielkiej Brytanii jest idealnym miejscem dla
indywidualności, ludzi którzy czują się przytłoczeni, zamknięci w niewidzialnej
klatce miejsca w którym mieszkają. Tu nikt się dziwnie nie patrzy gdy idziesz i
uśmiechasz się do swoich myśli czy jesteś dziwnie ubrana. Tu możesz nosić
kożuch i kozaki latem, a zimą japonki i krótkie spodenki i dla nikogo to nie
będzie dziwne, bo każdy ma swoje paranoje, swój własny styl i nie ważne dla
niego jest to jak jesteś ubrany. Czy jesteś modnie ubraną, szczupłą dziewczyną
czy sześćdziesięcioletnią kobietą z długimi, rudymi włosami, w zielonym
kapeluszu na głowie, czarnym płaszczu, wyglądającą jak czarownica i jadącą na hulajnodze po jednej z
głównych ulic miasta albo czy chodzisz w dwóch różnych butach. Tu można
otworzyć umysł i przestać się przejmować. Za to kocham Londyn za swobodę, indywidualizm i oczywiście za to, że jest
pięknym miastem.
Serdecznie zapraszam na fotorelację :)
Emirates Stadium:
Hyde Park i Kensington Palace:
Portobello:
z dedykacją dla Megan. :* |
Buckingham Palace:
Regants Street festival:
St. Paul Cathedral i Millenium Bridge
patrze na niektóre zdjęcia i myślę "o! pamiętam to zdjęcie z przed trzech lat! a nie, to nowe tylko w tym samym miejscu :D" fajnie że odwiedziłaś "stare śmieci" :p chyba naprawdę musze cie tam odwiedzić :) stara piłka Man United - genialna :) a fota z samowyzwalacza - miszczostwo :D Bu$kA :*
OdpowiedzUsuńmuszę w końcu wybrać się do Londynu :)
OdpowiedzUsuńhmmm -chodzenie w dwóch innych butach, ciekawe o czym mowa.... xD haha trzymaj się kochana :*
OdpowiedzUsuń