poniedziałek, 29 kwietnia 2013

What goes around, comes back around.


   Przyszła wiosna, a wraz z nią ja wróciłam do UK. Już gdy jechałam pociągiem z lotniska Stansted do centrum Londynu widziałam piękne, kwitnące na różowo drzewa oraz przepiękne kwiaty magnolii. Trawa wydaje się być bardziej zielona, niebo bardziej błękitne, a powietrze cieplejsze i wiatr nie jest tak zimny że czuć go po kościach. Ptaki wyśpiewują piękne symfonie, uspokajające i kojące nerwy. Uwielbiam taką wiosnę. Gdy słońce grzeje, ale nie ‘pali’ , gdy wieje przyjemny wiaterek i gdy wszystko budzi się z zimowego snu i odrętwienia (łącznie ze mną). Wiosną lepiej się marzy, lepiej planuje i podejmuje decyzje ‘nie do podjęcia’. Wszystko wydaje się łatwiejsze i realniejsze. 



   Czas w Wielkiej Brytanii płynie szybciej niż gdziekolwiek na ziemi. Już miną tydzień od mojego przyjazdu z ‘urlopu’, a mnie się wydaje jakbym jeszcze wczoraj bawiła się z moimi kotami w Polsce.  Zaczęły się moje ostatnie dwa miesiące w UK. Dziwnie się czuję gdy o tym myślę, ale jestem otwarta na to co przyniesie przyszłość i szczerze mówiąc nie mogę się tego doczekać. 

    W pierwszy weekend po powrocie odwiedziłam ponownie Canterbury. Piękne miasteczko z przeogromną katedrą w centrum. Wraz z innymi au pair postanowiłyśmy wybrać się na tzw. punting czyli ‘zwiedzanie miasta łódką’. Przez około 40 minut płynęłyśmy rzeką i podziwiałyśmy Canterbury. Myślę, że nie ma co się rozwodzić nad urokami tego miasta, trzeba tam pojechać, albo obejrzeć zdjęcia ;) . 
















czwartek, 4 kwietnia 2013

I'm buried in the snow.



   Nie mogę się nadziwić jak czas szybko leci. Niedawno były święta Bożego Narodzenia, spędziłam w Polsce trochę czasu, odpoczęłam i spotkałam się z przyjaciółmi, a teraz znów tu jestem. Spędziłam w domu  już ponad tydzień i nudzę się jak mops. Filmy jakie chciałam obejrzeć już obejrzałam, nadrobiłam zaległości blogowo-facebookowo-youtubowe, byłam na spacerze po mieście i porządnie zmarzłam.

   Śnieżne Święta Wielkanocne minęły bardzo szybko. Niedziela – śniadanie, obiad, leniuchowanie, poniedziałek – obiad i leniuchowanie. Hura! Święta są super… Byłoby znacznie fajniej gdybym mogła iść na spacer bez ciepłej kurtki i czapki.



   Jako, że nie spędzałam Wielkanocy w UK i nie miałam okazji zobaczyć jak święta są obchodzone tam. Pomyślałam więc o zrobieniu małego „research’u” i sprawdzeniu co i jak.


   Po przepatrzeniu kilku stron  rzuca mi się w oczy jedna różnica pomiędzy spędzaniem świąt u mnie w domu i tym jak są one spędzane w UK a mianowicie Brytyjczycy urządzają dużo zabaw. Easter Egg Hunt czyli polowanie na jajka. Dzieci biegają ze śmiesznymi koszyczkami po ogrodzie w poszukiwaniu czekoladowych jajek, co wydaje mi się dobrą zabawą (pod warunkiem, że nie ma śniegu).  Jest też „rolling eggs” co, swoją drogą na śniegu by się sprawdziło. Jest to pewnego rodzaju konkurs na toczenie jajek z górki. Wygrywa ten, którego jajko rozbije się ostatnie lub potoczy się najdalej.  Wielkanocny Poniedziałek jest dniem sportowo – rekreacyjnym. Odbywa się wiele festiwali, meczów, wyścigów konnych. Są też różnego rodzaju zawody. Bardzo ciekawy konkurs – rzut kaloszem na odległość – odbywa się w hrabstwie Somerset. W Gawthorpe, Yorkshire  natomiast, jest wyścig z 50kg workiem węgla. Fajnie prawda?  ;)   To chyba tyle o Wielkanocy….